Jak to z Frankiem było…
Zuma Beach, LA California, 2013
Witam, oto mój kawałek tego bloga! Zapewniam Was, że tu jestem. Popatrzcie tylko na moją Mamę… Gruba, napuchnięta a błogi uśmiech na twarzy… Siedzę sobie u niej w brzuchu i chociaż przez pierwsze trzy miesiące karmiła mnie tylko garapefruitami to i tak ją kocham…
Mówiłem! Zmieniła upodobania kulinarne dość drastycznie. Ale dlaczego nawet na torcie nie mogę pobyć z Nią sam na sam…?
Ciągle ktoś cmoka, stuka i skrobie w mój domek.
Ale nie pozostaję dłużny. Kopię ile mogę. Ostatnio zrobiło mi się już tak ciasno, że chyba niedługo poproszę, żeby mnie stąd wypuścili. Ostatnio trochę przestraszyłem Mamę kiedy tak sobie trenowałem kopniaki. W sumie to jej wina bo usiadła za blisko stołu i tak sobie kopnąłem przez jej brzuch prosto w blat. Zabolało, no to się na chwilkę uspokoiłem, ale Mama jakoś nie chciała się uspokoić. Pojechała do szpitala. I już tam poczekaliśmy na doktora Palmierii- on był super bo pomógł mi się wydostać z ciasnawego już lokum. Ale był tam też taki drugi doktor, okropny mowię Wam. Na dodatek chyba kiepskie miał oceny w szkole i zupełnie mu się leki pomyliły jak nas z mamą usypiał. Może po prostu za dużo się uczył bo został dentystą z uprawnieniami anestezjologa…
Tak mnie uśpił, że się dobudzić nie mogłem i potem ciągle jakieś rurki mi przyczepiali tu i ówdzie. Zobaczcie sami. Mówili, że takie procedury na NICU, to nie protestowałem. Mama była cały czas ze mną. Tata też był. No i ta „reszta”- rozkrzyczanych wiecznie brzydali…
Słyszałem jak tata mówił, że Santa Monica UCLA Medical Center to taki super szpital. Może i super, ale dlaczego tam dzieci kradną…? Założyli mi na nogę taką obrożę z alarmem, na wszelki wypadek gdyby ktoś chciał mnie porwać…Ach ta moja Ameryka…
Patrzcie Mama znowu błogi uśmiech ma na twarzy, ale nad Oceanem inaczej się nie da…Może być tylko lepiej kiedy Cię karmią i bujają równocześnie, a fale szumią kołysząc do snu..
W sumie to ta głośna ekipa jest całkiem fajna… noszą mnie na zmianę jak tylko ich „poproszę”….
A proszę często.. Głośno i dobitnie…
Ostatnio największą cierpliwość ma do mnie Tata. Fajny z Niego Gość! Wygłupiamy się razem….
Sprawdza mi stopy… Bo On ortopedą jest przecież… Bardzo dobrym mowię Wam, nie to co tamten niedouczony dentysta… W ogóle te stopy to mi często wszyscy oglądają, dotykają, wąchają.. a potem jęczą…! Nie trzeba było wąchać…myślę sobie…
Widać stopy jednak dobre mam, bo Tata pozwala mi już na nich stawać. Nie protestuję kochani! Mamy nawet taki deal: za minutę stania, oddaję mu swojego smoka do ciućkania… Ale z Taty jednak trochę gapa, bo kompletnie nie łapie, z której strony się do niego zabrać…
Gapa może w kwestii smoczków ale za to w fajnym miejscu pracuje. Zabrał mnie ostatnio na wycieczkę po Campusie…
Na spacery często chodzę i nie rozumiem tylko dlaczego Ci moi Rodzice w takie dziwnych miejscach mnie lokują . Dzieciaki w moim wieku to się w wózkach rozbijają.. może też kiedyś będę miał swój…
Trzymam sztamę nie tylko z Mamą, ale ostatnio pokochałem Janka. Myślę, że ze wzajemnością…
Rodzeństwo naprawdę się przydaje. Ale była impreza! Na Haloween mnie zabrali! Kocham Ich!
Wózka nie dostałem, ale za to w daleką podróż mnie wysłano…Nie pytał mnie nikt o zdanie, ale przyznam, że całkiem wygodnie mi było…

Gdybym to ja wiedział, co mnie czeka!!! Tak to jest zaufać dorosłym! Zabrali mnie z mojej Ojczyzny! Z mojej gorącej Kalifornii, gdzie nigdy nie zaznałem ciężaru kurtki, czapki …Gdzie tylko na bosaka biegałem, pluskałem się w falach i jadłem piach jak mi się tylko zachciało.
Tylko patrzcie co Oni ze mną zrobili….


Ostatnio humor trochę mi się poprawił, bo odkryłem cud samodzielnej pionizacji. Czad mowię wam. Musicie kiedyś sprobować.
Ta moja nowa Ojczyzna nie jet najgorsza, szczególnie latem. Polska na nią mówią. w sumie co mi zależy..? Najważniejsze, że mnie wszyscy tak samo kochają. Mocno mnie kochają . Naprawdę 🙂
I przez tą miłość, sporo uchodzi mi na sucho… Drobne takie naprawy czasem mi nie wyjdą, czasem schowam się gdzieś na odrobinę dłuższą chwilkę…A Oni nic. Calują mnie dalej i noszą na rękach:)
Pamiętacie jak narzekałem na brak swojego wózka…? Moje potrzeby wzięto pod uwagę…
Ochrzcili mnie tylko.. mówią, że na to tak nawszelki wypadek i żebym za bardzo od rodzeństwa nie odstawał..
Po tych Chrzcinach rzeczywiście przestałem odstawać tak bardzo od rodzeństwa…Dołączyłem do ich grona młodocianych aktorów. Moja pierwsza reklama pieluch Pampers i kosmetyków dla Tesco, poszła gładko…Ekipa była rewelacyjna „ujęli mnie”… Bawiliśmy się z mamą, a ona znowu wąchała moje stopy…Poważnie, czy to tylko ja tak mam…? Bo nie widziałem, żeby inni ludzie tak często całowali się po podeszwach…
Po tych reklamach zrobiłem się chyba sławny… Na „ośce” zadaję się ze starszakami!
Kiedy już po malutku zacząłem układać sobie życie na nowo w tej Polsce- nagle, zupełnie niespodziewanie wszyscy zaczęli si jakoś tak bardzo szybko pakować… Wiedziałem, że coś się święci…
Prześpię te zmiany i zastanowię czy faktycznie jest jakiś realny powód do zmartwień…
Moja Siostra Marysia zabrała mnie nad brzeg jeziorka i opowiedziała wszystko na ucho… Mówiła, żebym się nie martwił, że wszystko będzie dobrze.Nie bylem może zachwycony, ale przecież nie będę się upierać. Oby tylko w nowym miejscu nie było jeszcze zimniej…Siedzieliśmy tak razem przytuleni. Kocham moją Siostrę. Ona mnie chyba trochę też…
CDN
Nastąpił dalszy ciąg 🙂 Mówią, że dotarliśmy na Wyspę, jak widzicie minę mam dość sceptyczną ale tak jak mówiłem dam szansę przygodzie.
Kiedy nastala wiosna wraz z nią nadeszła era The Armours. Tak właśnie nazywał się nasz ogromny nowy dom położony na wzgórzu. Z jego okien rozpościerał się najpiękniejszy widok na The Malverns. Pasmo górskie oddzielające hrabstwo Worcestershire od Hereford- to jedno z najbardzej malowniczych miejsc w West Middlands.
Z okien naszego domku podziwialiśmy ten cudowny horyzont w ciągu dnia, a nocą hipnotyzowały nas oddalone o kilometry światełka miastczka Malvern.
Wszyscy pokochaliśmy ten nasz domek.
Nie miekszkaliśmy w nim sami… Z każdym dniem przybywało na naszych 6 akrach całkiem sporo nowych mieszkańców.
Na początku zaprzyjaźniłem się z Szeklą. Czarna flat coated retrieverka nie odpstępowała nas o krok. Zakochałem się w niej tak jak we wiośnie…
Jedliśmy razem…
Spaliśmy….
Czasem dołączała do nas reszta mieszkańców The Armours… Snowflake, Dolly i Stefan. Osierocone owieczki znalazły u nas schronienie i rozrywkę…
Do owieczek dołączyły kury i kogut Alonzo…
Jednak najwięcej radości wzbudziło we mnie pojawienie się Faisala. Słyszałem o nim nie jeden raz, chociaż poznać mialem go dopiero teraz..
Na dobry początek przyjaźni nalazłem dla niego nowego buta…
A przyjaźń rozwinęła się w zdecydowanie coś więcej…
Od niedawna razem z Mamą przygotowujemy już jedzenie w dwóch wiadrach. Nie dlatego, że Faisal jest taki łakomy, tylko dołączyła do nas piękna ruda towarzyszka…
Zmiany w naszej rodzinie pojawiają się często. Już się przyzwyczaiłem do pakowania walizek i faktu, że wtedy mama nie ma dla mnie tyle czasu co zazwyczaj…Raz ją nawet porządnie ugryzłem w kolano, ale nie podziałało… i tak się przeprowadziliśmy…
Nasz kolejny domek był bardzo stary, wyglądał jakby miał się zaraz zawalić a i tak wszyscy się nim zachwycali…Orchard End mial o 197 lat więcej ode mnie, taka różnica wieku nie sprzyjała nam jakoś we wspólnym docieraniu. Dlatego zostaliśmy tam tylko przez 6 miesięcy…
Chodziliśmy po górach…
„Po restauracjach”…
I po zimnej wodzie….
Budowaliśmy kurniki…